Dziś jest: 21 Listopad 2024, Czwartek
Życie kulturalne i społeczne
Życie kulturalne w Krzczonowicach rozwijało się wraz z rozwojem edukacji, świadomości patriotycznej i narodowej.
Sprzyjającym elementem rozwoju kulturalnego było istnienie w naszej wsi już w XIX w. bo w 1885 r. szkoły gminnej w której to dzieci i młodzież mogli się nauczyć pisać, czytać i liczyć. Mimo, że w zaborze rosyjskim był zakaz nauki w języku ojczystym to jednak zapewne w tym języku na co dzień uczono.
Szkoła była takim przyczółkiem na bazie której zaczęło kwitnąć życie kulturalne wsi. W czasie I wojny światowej po przepędzeniu zaborcy rosyjskiego przez innego zaborcę - austriackiego, na naszych terenach rządy zaczął sprawować zaborca austriacki, można by powiedzieć z bardziej ludzką twarzą. Było to w 1915 r.( Wtedy to powstała linia kolejowa Ostrowiec Św. - Sandomierz ).
Duże zainteresowanie i wiele uwagi w propagowaniu oświaty na polskiej wsi w okupowanym zaborze poświęcił Tadeusz Rygier - oficer armii austriackiej, poseł do parlamentu w Wiedniu z ramienia Polskiej Partii Socjalistycznej, z okręgu Śląska Cieszyńskiego. W wyniku jego aktywności powstała idea tworzenia po wsiach CZYTELNI LUDOWYCH. Po opracowaniu i zatwierdzeniu statutu przez austriackiego okupanta zaczęto po wsiach zakładać CZYTELNIE LUDOWE.
Na naszym terenie takie CZYTELNIE zaczął zakładać Jan Kwiecień z Brzustowy wraz ze współpracownikami. CZYTELNIE LUDOWE powstały m.in. w KRZCZONOWICACH, Jastkowie, Rosochach, Brzustowie.
W naszej wsi był podatny grunt dla jej rozwoju ze względu na istniejącą szkołę gminną. Zgodnie z założeniami statutu, powstawały przy CZYTELNIACH LUDOWYCH amatorskie młodzieżowe zespoły teatralne, organizujące swoje imprezy i zabawy, ale bez bufetu i napoi alkoholowych ( źródło:książka pt. Echo Ziemi Opatowskiej autor:Franciszek Faliszewski,str.85 wyd.1968 r., w zbiorze KG).
Taki właśnie zespół teatralny powstał przed wojną w naszej wsi. Występy odbywały się w starej szkole, która już nie istnieje bo została rozebrana w 1976 r.Liderami zespołu był Czesław Ojczymek, Antoni Granat, Henryk Oficjalski, Ignacy Siwiński i inni rówieśnicy, którzy wystawiali piękne sztuki do tego stopnia, że wyjeżdżali do innych miejscowości na występy w ramach wymiany kulturalnej. Przedstawienia cieszyły się dużym powodzeniem u mieszkańców, było zawsze pełno śmiechu, dziewczyny śmiały się do rozpuku a Ignacy Siwiński, późniejszy nauczyciel w Grzegorzewicach umiał zabawiać publiczność, zadając różne pytania nawet nie grzecznie ale zawsze śmiechu było co nie miara i nikt nie obrażał się. Sztuki te miały sens, były śmieszne, o kochanych i kochających. W czasie jednego z przedstawień Czesław Ojczymek śpiewał piosenkę pt. " Leguny, Leguny do raju " czyli piosenkę o Legionach. Tak było ciekawie, że w 2010 r. pamięta jeszcze co działo się przed II wojną na niwie kultury jeden z najstarszych mieszkańców Krzczonowic - Pan Jan Gruszka. Po wojnie były przedstawienia teatralne w remizie ale nie były już tak dobrze opracowane. W jednej ze sztuk wystąpił jeden z mieszkańców w mundurze Ukraińca - żołnierza niemieckiego wermachtu, który został zabity w Krzczonowicach w lipcu 1944 r. Na wsi było wesoło mimo, że nie było radia, tv, wideo itp. wynalazków a może właśnie dlatego, że ich nie było. Ludzie stanowili wspólnotę,która ze sobą rozmawiała, kontaktowała,bawiła a czasami i nienawidziła. W okazałej murowanej remizie strażackej były bardzo dobre warunki do rozwoju działalności kulturalnej. Na parterze znajdowało się pomieszczenie dla straży pożarnej, był sklep.Na piętrze budynku znajdowała się ogromna, jak na wiejskie warunki, sala o powierzchni ok.200 m kw. z drewnianą podłogą oraz jak przystało na teatr - estradą z kurtyną i kulisami. Odbywały się więc tutaj wiejskie zebrania, występy teatralne, seanse kina objazdowego, wiejskie wesela ( np.Marysi Stępniówny), wiejskie zabawy, uczyła się też młodzież w czasie lekcji. Jednak jak mówią świadkowie tamtych czasów po wojnie to jednak nie było to, czasy zmieniły się. W pamięci żywe były obrazy wojenne, nastał komunizm. To wszystko nie sprzyjało rozwojowi kultury.
WIEŚ UTRACIŁA SWOJE BOGACTWO !
Po pożarze remizy w 1958 r. funkcje ośrodka kultury przejęła stara drewniana szkoła a od 1961 r. nowa murowana szkoła istniejąca do dzisiaj.
W starej szkole odbywały się wiejskie zebrania, występy teatralne, seanse kina objazdowego, występy uczniów z okazji różnych świąt np. 1 maja. Po oddaniu do użytku nowej szkoły w 1961 r. wszystkie te funkcje przejęła nowa 4 izbowa szkoła. Odbywały się tutaj również Sylwestry, zabawy wiejskie karnawałowe. spotkania i prywatki młodzieżowe. W holu odbywały się tańce, w dwuczęściowej sali była konsumpcja w tym alkoholu, w pozostałych dwóch salach była szatnia i odpoczynek po ognistych oberkach i polkach.
W 1963 r., w sali po prawej stronie od wejścia, zainstalowano pierwszy we wsi telewizor czarno - biały. Schodziła się tu cała wieś aby podziwiać to cudo techniki. Oglądaliśmy wspólnie pierwsze festiwale piosenek w Opolu i Sopocie. I pomysleć, że jeszcze kilkanaście lat wstecz, chłopi w czasie rozmów mówili, że mają być takie radia co w nich widać. Pukali się w czoło i nikt w to nie wierzył ani nie miał pojęcia jak to radio co to w nim widać miałoby wyglądac?
Podobnie było z prądem elektrycznym, kiedy w 1962 r, po raz pierwszy zaświeciły się w wiejskich chatach żarówki. Wspomina ten czas Pan Jan Gruszka 85- letni mieszkaniec naszej wsi - Jak zapaliła się żarówka to było dziwne uczucie. Jak pojechałem do siostry do Ostrowca ( kilkanaście lat wcześniej ) to przyglądałem się żarówce i wodzie lecącej z kranu i myślałem wtedy, że trzeba być godnym aby takie cuda mieć w domu.
Widać z tego, że Pan Jan Gruszka był jednak tego godny bo dożył szczęśliwie czasów, kiedy to w Krzczonowicach jest i prąd ( od 1962 r. ) i woda w kranie (od.....) i telefon z kablem ( od....) i asfalt wokół wsi ( od....) i telefon komórkowy ( od.....) i internet ( od....) przez, który może rozmawiać w każdej chwili ze swoim wnuczkiem z Australii ,za darmo i nawet go widzieć.
Co w takim razie jeszcze nas czeka, chyba tak samo nie możemy sobie tego wyobrazić w 2010 r.jak ci chłopi w latach 40.,50. XX w.- telewizora ?
Jednak w miarę malejącej liczby dzieci oraz ludności Krzczonowic działalność kulturalna powoli zanikała aby osiągnąć swoje dno w latach 80,90 XX wieku.Przez wiele lat szkoła była zamknięta na cztery spusty. Dopiero od 2009 r.,po wyremontowaniu holu szkolnego, zaczęła się powoli rozkręcać działalność w wiejskiej świetlicy, Zaczęły się odbywać tutaj różne imprezy z różnych okazji np. Dnia Dziecka, Dnia Matki, święcenie pokarmów przed Wielkanocą, itp.
Należy mieć nadzieję, że będzie tak dalej korzystając z przedwojennych wzorców naszych dziadków, ojców.
Życie kulturalne mieszkańców Krzczonowic w latach 50.,60.70 XX wieku to oglądanie filmów fabularnych polskich i zagranicznych dzięki KINU OBJAZDOWEMU, które dostarczało nam tej rozrywki może z jeden raz na miesiąc albo i rzadziej. Oczywiście każdy musiał sobie kupić bilet. Seanse odbywały się na początku w starej szkole, następnie w remizie( w 2010 r. są to ruiny po pożarze w 1958 r. a po spaleniu remizy seanse takie odbywały się znowu przez parę lat w starej szkole a na końcu w nowej szkole. Sala zawsze była pełna ludzi.Przychodzili nie tylko mieszkańcy naszej wsi ale również z Trębanowa, Glinki, Dżenkowic. Przed seansem operator kina obwieszczał swój przyjazd głośną muzyką , którą nadawał za pomocą dużych głosników wystawianych przed remizę a póżniej przed szkołę. Słychać ją było bardzo daleko, w całej wsi, Trębanowie. Ludzie mówili " o kino przyjechało, tsza sie szykować". I ciągneli ludziska , każdy ze swoim krzesełkiem aby miał na czym siedzieć. Operator cały swój sprzęt miał ustawiony w tej samej sali co oglądało się film, po skończeniu się jednej szpuli była kilkuminutowa przerwa w projekcji aby założyć następną szpulę, w tym czasie musiało być zapalone światło. W czasie projekcji filmu operator ręcznie za pomocą korbki przewijał film do początku taśmy, także były przy wyświetlaniu filmu dodatkowe efekty dźwiękowe w postaci głośnego furczenia przewijanej taśmy. W czasie wyswietlania filmu oczywiście wolno było palić papierosy!
OCHOTNICZA STRAŻ POŻARNA
Jednym z ważnych elementów życia społecznego na wsi była OCHOTNICZA STRAŻ POŻARNA ( OSP ).
Ochotnicy ze straży pożarnej to nie tylko gaszenie pożarów we wsi ale i innych nawet dalekich wioskach, to wokół nich skupiało się całe życie społeczne wsi.To oni byli organizatorami zabaw ludowych, świąt narodowych, religijnych.
W Krzczonowicach była OSP przed wojną i kilka lat po wojnie do lat 50. XX wieku. Mieli swoją okazałą remizę co nawet takiej w Ćmielowie nie mieli, piętrowa. Na piętrze była wielka sala widowiskowo- taneczna ok. 200 m kw.z estradą. Na dole był garaż na wóz strażacki ( konny),pompa wodna ręczna, osprzęt, mundury.Niestety taki piękny budynek spłonął ok. 1960 r. i dzisiaj to już jest tylko ruina( w 2015 r.).Przyczyną pożaru było zapruszenie ognia przez śpiących i pijących tam robotników budowlanych wznoszących nową szkołe podstawową. Jeden budynek spalili a drugi wybudowali.
Do pożaru strażacy jeździli wozami konnymi, zaprzężone były dwa konie, wóz był bez lotrów a strażacy siedzieli na dębnicy z dwóch stron. na wyposażeniu mieli pompę ręczną obsługiwańą przez dwóch strażaków, węże, toporki, bosaki, drabiny.Do pożaru jechali co koń wyskoczy także po dotarciu na miejsce pozaru konie były całe w pianie, umęczone.Nie było jeszcze wtedy telefonów a sygnałem do wyjazdu do pożaru był wznoszący się gęsty dym nad którąś z okolicznych wsi a w nocy świecące łuny. Konie do pożaru dawali chłopi według ustalonej kolejki.
O pożarze w dalekiej Koryciźnie ( ponad 10km od Krzczonowic) wspomina Pan Jan Gruszka 85- letni mieszkaniec Krzczonowic:
" Wtedy naczelnikiem OSP w Krzczonowicach był Piotr Barański i krzczonowska straż mimo tylu kilometrów dotarła tam pierwsza. I było tak, że Ci następni strażacy musieli się meldować u tego , który pierwszy do pożaru przybył czyli do naczelnika Barańskiego.
Potem za ten wyczyn krzczonowscy stażacy w nagrodę dostali beczkowóz ( konny)
Jednak najbardziej bogatą strażą pożarną w okolicy bylła Straż Pożarna w sąsiedzkich Buszkowicach".
Dysponujemy dwoma zdjęciami krzczonowskich strażaków, jedno wydaje się być sprzed wojny a drugie z powojennych, przesłanych nam 18.04.2009 r. przez krzczonowiankę Panią Marię Kacę z d. Podeszwa, córkę Stanisława.Zdjęcia te znajdują się w naszej Galerii pod nr 377 i 382.
miejsce na zdjęcie nr 377 krzczonowskich strażaków
To zdjęcie krzczonowskich strażków (14 osób) ubranych w mundury galowe, z odznaczeniami, sznurami musiało być zrobione z okazji jakiejś uroczystości. Była muzyka z gramofonu z tubą, który widać stoi w oknie obok chyba policjanta. wydaje się, że jest to zdjęcie przedwojenne ponieważ na nim wystepują osoby, których nie ma na następnym powojennym zdjęciu.
miejsce na zdjęcie nr 382 krzczonowskich strażaków
Strażacy są w pełnym bojowym rynsztunku w mundurach, butach oficerkach, hełmach.Ci strażacy bez hełmów a w czapkaach strażackich to zapewne strażacy funkcyjni - prezes, dowódca.
Na pierwszym planie znajduje się najważniejszy sprzęt czyli pompa wodna napędzana ręcznie przez dwóch a może i czterech strażaków ale też syrena z dmuchaną trąbką za pomocą pionowej pompki(?). Z tyłu ustawione w kozioł drabiny.
Na zdjęciu znajdują się od lewej - Władysław Kaca, drugi NN, trzeci - Albin Stan. Od prawej - Czesław Ojczymek w cywilu, pozostali nieznani.
Gdyby ktoś z Państwa rozpoznał na tym zdjęciu swojego ojca, dziadka, wujka to proszę o informację mailową na admin@krzczonowice.pl
ZABAWY LUDOWE były stosunkowo częstą rozrywką młodzieży ale i dorosłych!
Zabawy takie odbywały się w niedziele w okresie letnim a więc od czerwca do lipca pod gołym niebem, pod gwiazdami, natomiast w karnawale w salach szkolnych, remizach.
Tak wspomina te ludowe zabawy jeden z najstarszych mieszkańców Krzczonowic 85 letni Pan Jan Gruszka:
" Zabawy odbywały się w Krzczonowicach ale i innych wsiach w niedziele.Każda młodzież chciała mieć zabawę nawet na małej Glince.
Zabawy były w ogrodzie u Podeszwów, były tam też I dożynki gminne.Było pełno narodu, młodzieży, był wujt, sekretarz i wieńce.
Były przemówienia, były ludowe piosenki.
Wujtem wtedy był Pietrzykowski i zaśpiewano mu wtedy taką przyśpiewkę:
" Wujt Pietrzykowski to jest chłop morowy
bo za podatek zabiera nam krowy".
Wujt na to tylko zaśmiał się.
Każdy tam chciał wtedy być i pokazać się.
Zabawy były też organizowane u Kasprzyckiego, u Podeszwy na II stronie ( tam gdzie Seweryn teraz mieszka).
Tańczyło się na ziemi a potem były podłogi ( sypało się na nie starte świece aby nogi lepiej się ślizgały).
Orkiestry były piękne takie jak zespół Tadeusza Krzaka z Ćmielowa, który grał na akordeonie czy Kozły z Brzustowy.Pięknie też grała pani co to była niewidoma ale była droga.
Zabawy organizowała przed wojną i po wojnie Ochotnicza Straż Pożarna dopóki istniała ale też Związek Młodzieżowy "Wici".
Były bilety na zabawę najczęściej zrobione w zeszycie w kratkę, którego kartki były dziurkowane na maszynie do szycia i takie kawałki były stemplowane pieczątką organizatora i wyrywane i wręczane kupującemu.
Zysk z zabawy był przeznaczony na zakup potrzebnych strażakom różnych rzeczy.
Wieś co miała Straż Pożarną była uważana za kulturalną.
W czasie zabawy był czynny bufet gdzie można było kupić wódkę,lemoniadę, kanapki na zakąskę, czekolady, cukierki, bułeczki i tam też było najgłośniej szczególnie po północy.Bufet dobrze zaopatrzony to podnosił zysk.
W Koryciźnie to były piękne zabawy( ponad 10 km od Krzczonowic). Robił je kto inny, nie miejscowe.Pojechała tam kiedyś kawalerka z Krzczonowic a Ćmielowioki wykupiły cały bufet a potem robili z tym co chcieli albo dawali albo sprzedawali komu chcieli.
To byli ludzie kulturalni.
Jak se popiły to też bili się.Prały się i siedzieli czasami w więzieniach.Biły się kłonicami, dyszlami, sztachetami.
W jednej wsi chłopoki sie pobiły.W sądzie Sąd pytał co wiedzą na ten temat. Pytał najstarszego świadka - to on powiedział, że cały tydzień to te chłopoki s dobre ale w niedziele są niedobre.
Krzczonowiaki to lubiły zwyciężać!
Nadeszła kultura i z czasem było tych bijatyk coraz mniej.
Krzczonowiaki nie lubili Bajbasiów( czyli tych z Buszkowic).Bajbasie bali się i z zabawy odchodzili zanim nastał wieczór.
Krzczonowice należały do wsi bogatych ale i ostrych".
Takie zabawy odbywały się w Krzczonowicach oraz w najbliższych sąsiedzkich wsiach takich jak w Buszkowicach, Przeuszynie, Rosochach, Dżenkowicach. Bywało, że czasami młodzież wędrowała w poszukiwaniu przygód i dziewczyny jeszcze dalej jak to się mówiło " na dziesiątą wieś ".
Zabawa była zawsze obwieszczana sąsiednim wsiom za pomocą afiszy przyklejanych w sklepach, mleczarni, na płotach.
Tekst takiego afiszu brzmiał zawsze niemal identycznie ( pisany ręcznie) a mianowicie:
W dniu 30 czerwca o godzinie 19 w niedzielę odbędzie się
w KRZCZONOWICACH
ZABAWA LUDOWA
ORKIESTRA DOBOROWA
BUFET OBFICIE ZAOPATRZONY
ZAPRASZAJĄ ORGANIZATORZY
W przypadku organizacji zabawy przez Ochotniczą Straż Pożarną wszyscy strażacy - organizatorzy pracowali w swoich galowych mundurach.
We wsi od lat 50. XX wieku nie było już Ochotniczej Straży Pożarnej a więc organizatorami było kilka osób,
Komitet Rodzicielski ze szkoły, które miały ochotę zorganizować taką zabawę.
Aby dostać się na zabawę należało wykupić bilet.
Orkiestra czyli zespół najczęście w składzie: harmonia, saksofon, trąbka , bęben przygrywał do tańca grając najczęśćiej walczyki, oberki, tanga, polki także na parkiecie czyli deskach ułożonych na tę okoliczność cała brać podskakiwała, kręciła się do utraty tchu oczywiście w parach, mocno przytulając swoją dziewczynę tę upragnioną tę wymarzoną albo żonę. Zabawy najczęściej trwały do białego rana a powroty co niektórych z dalszych wiosek nawet kilka dni!
Nieodłączną częścia zabawy był bufet obficie zaopatrzony przede wszystkim w wódkę i wino jabłkowe tzw. patykiem pisane. Na zagrychę oferowano kiełbasę , oranżadę i to wszystko!!!
Do trwałych elementów nieomal każdej zabawy były bijatyki urządzane przez pijanych biesiadników a to z róznych powodów np. z powodu odebranej dziewczyny, porachunki między wsiami, porachunki rodzinne. Szły w ruch sztachety z sąsiadujących płotów, kamienie, itp. Byli ranni lądując w szpitalach a może rzadko nawet i zabici. Były również po zabawach procesy sądowe karne. Tak, że nudno nie było. Oj działo się wtedy, oj działo!
GRY, ZABAWY i SPORT
DZIECI I MŁODZIEŻY
Do ulubionych gier i zabaw, którymi w wolnym czasie zajmowali się młodzi krzczonowiacy i krzczonowianki były jeszcze w latach 60. XX wieku niżej wymienione gry i zabawy:
- pikier
- skowronek
- gra w noża
- w kamienia
- w klasy
- hula hop
- szajba
- w chowanego
- w podchody
- w dwa ognie
- jazda na sankach z górki na pazurki
- jazda z górki na nartach własnej produkcji z przetaka
- jazda na łyżwach na łąkach skutych lodem
- jazda na rowerach np. na trasie Krzczonowice - Opatów - Ostrowiec - Krzczonowice
- kolarstwo prawdziwymi kolarzówkami np. na trasie Krzczonowice - Sandomierz - Krzczonowice ( w tym najlepszy był Janek Bartkiewicz)
- kuligi
- karty do gry
- kąpiele w lecie w rzece i stawie u Walosa
- łapanie ryb w rzece i stawie na wędkę własnej roboty i na sitko
- łapanie chrabąszczy
- biegi na czas dookoła wsi
- rzut dyskiem, w tym był dobry Andrzej Granat
- piłka nożna na wiejskiej drodze ale i na boisku szkolnym
Dzieci i młodzież jak widać na nudę nie narzekali, po lekcjch w szkole musieli jeszcze pomagać rodzicom w gospodarstwie i w polu,odrobić lekcje i jak czasu starczyło to był czas wolny na gry, zabawy i sport.Nie musieli wtedy przesiadywć w domu przed komputerami, telewizorami bo po prostu ich jeszcze na wsi nie było.